piątek, 15 sierpnia 2014

Wczesne wstawanie, zimny prysznic i poranna medytacja. 21 dni do zmiany.


Kocham spać, jeść śniadanie w łóżku i wylegiwać się w nim ile się da, oglądając po raz enty odcinki Dr House'a. Zimą, gdy mogłam sobie na to pozwolić, tak przyjemnie mijały mi poranki.
Od jakiegoś czasu czuje się okropnie źle z tym. Właściwie nic nie tracę, właściwie mogę to robić, ale nie chcę.


fot. hotstyledesign - zajebiście spałoby się w takim miejscu! 

Zainspirowana filmikiem, który wysłała mi moja siostra https://www.youtube.com/watch?v=8gmrB8NrrRM
postanowiłam zmierzyć się z moim zamiłowaniem do ciepłych pryszniców/kąpieli, które znowu- uwielbiam. Póki co nie zdecyduję się na spanie na podłodze.

Chciałabym każdego dnia wstawać rano, brać zimny prysznic, parę powitań słońca, 15- 20 minut medytacji i mogę zaczynać dzień. Taki mam plan!


21 dni. Podobno tyle czasu trzeba, by wcielić nawyk w życie. 21 dni. Spróbuję i mam nadzieję, że to się uda. Będzie to nie lada wyzwanie, lecz mam nadzieję, że będzie warto.  

I obowiązkowo jakiś trening. 

czwartek, 14 sierpnia 2014

Cukinia- warzywo uniwersalne. Pasztet z cukinii.

Dziś będzie zdrowo i pysznie, ponieważ będziemy piec pasztet z cukinii!

Cukinia jest wspaniała! Każdy powinien włączyć ją do swojego jadłospisu.
Dlaczego? A no, bo posiada potas, żelazo, magnez, witaminę A, C, K, PP i B1 oraz beta karoten. Odkwasza organizm i łatwo się ją trawi. W 100 g znajdziemy zaledwie 16 kcal, ponadt 0,6 g białka, 4 g węglowodanów i 0,1 g tłuszczów. I co ważne, jest wolna od metali ciężkich.

Fajnie?
Cukinia nie ma intensywnego smaku, dlatego nadaje się zarówno do pasztetu jak i ciasta czekoladowego. Można z niej zrobić placuszki, dodać do owsianki (serio!). Można zrobić z niej zapiekankę, nadziewać ją mięchem w opcji nie dla wegetarian bądź ryżem z warzywami, dla tych co mięsa nie jedzą. Można zrobić leczo, ratatouille, udusić ją z marchewką i ziołami prowansalskimi (pycha!), a także usmażyć w cieście jej kwiaty (to już opcja mniej fit). Ja niemal każdorazowo dodaję ją do świeżo wyciskanych soków lub do sałatki na surowo. Tak, tak, ponieważ można ją jeść surową i wcale nie smakuje źle. 

Latem i jesienią jest stosunkowo tania, a jeśli ktoś ma ogródek może ją bezproblemowo zasadzić i jedynie od czasu do czasu zaglądać czy już wyrosła. Wygląda mniej więcej tak: (jako, że wakacje spędzam z dala od dużego miasta skąd pochodzę i gdzie mieszkam, zdrowe i świeże warzywa mam w zasadzie pod nosem)





Można właściwie już teraz je zerwać, ale można tez poczekać aż podrosną. 



A teraz do rzeczy. Pasztet, który chcę zaprezentować wyglądem może niektórych zniechęcać, ale zapewniam, że smak wynagrodzi niespecjalny wygląd. Muszę przyznać, że za każdym razem pasztet smakuje inaczej. Być może to kwestia przepisu, którego nigdy się nie trzymam i zawsze staram się dodawać coś od siebie.
Oryginał zalazłam tu: http://mymankitchen.blogspot.com/2013/09/pasztet-z-cukinii.html
Uwielbiam piękne zdjęcia, w szczególności ciast tego młodego, zdolnego chłopaka. Uwielbiam!

A żeby przygotować pasztet potrzebujemy:
  • 3 szklani startej i odciśniętej z nadmiaru wody cukinii (cholera jest strasznie wodnista. Ja w zasadzie biorę jedną cukinię sporych rozmiarów lub kupuję i tyle)
  • w przepisie znajdziemy 200 g żółtego sera, ja osobiście używam dwa opakowania mozarelli (można użyć tych w kulce i zetrzeć na tarce)
  • 2 starte cebule, ale weźcie duże lub z 3-4 małe
  • pęczek posiekanej pietruszki lub szczypiorku, jeśli lubicie, ale uważajcie wtedy z cebulą (ja nie dodaję, wolę posypać upieczony pasztet świeżą pietruszką)
  • 3 jajka
  • w przepisie podane jest 1,5-2 szklanki bułki tartej, możecie sami zrobić z czerstwego pełnoziarnistego chleba, czasem dodawałam zamiast nieco mąki pełnoziarnistej, by nie dodawać zwykłej, białej bułki tartej, ale jeśli nie macie z tym problemów walcie śmiało, chyba, ze masa jest zbyt wilgotna, wówczas musicie dosypać jej więcej
  • przyprawy: sól, pieprz, papryczka chilli

Jeśli macie fantazje, można dodać suszone pomidory lub jakieś inne zielsko oprócz pietruszki, które lubicie.

Generalnie chodzi o to, by sobie maksymalnie ułatwić zadanie, więc mieszacie odsączoną cukinię z resztą składników, a następnie włożyć do formy, najlepiej keksówki, piec ok 50 minut w 220 stopniach i odstawić na noc do lodówki, by lepiej się kroił, choć czasem jem jeszcze letni, kiedy jest rozlazły, ale zupełnie mi to nie przeszkadza, bo jest pyszny! Zwłaszcza z pomidorami!



Pasztet po upieczeniu 

środa, 13 sierpnia 2014

Joga

Świat pędzi jak szalony, a my razem z nim. Biega, a my razem z nim. Chaos na zewnątrz i chaos w środku. Brak nam chwili wytchnienia, chwili by móc pobyć samemu ze sobą. Brak nam balansu. Chcemy znać wszystkie odpowiedzi. Wszystko wiedzieć i wszystko mieć. Potem przychodzi tylko frustracja, złość na siebie samych, a w konsekwencji na innych. Złościmy się, że nam coś nie wychodzi, że nie jesteśmy idealni, a przecież nie musimy być. Nie musimy wszystkiego wiedzieć. Znać wszystkich odpowiedzi. Być najlepszymi.

fot. weheartit.com

Joga uczy cierpliwości i spokoju. Daje wytchnienie i szanse na bycie samemu ze sobą, na porozmawianie. Ukojenie swojego poharatanego ego.
Jogę ćwiczę zdecydowanie za rzadko, ale kiedy ma ochotę dobrze się spocić i zmęczyć wybieram inne rodzaje treningu. Są dni takie, gdy joga jest niemal niezbędna, gdy warto odpuścić kolejny trening siłowy, który sprawi, że w końcu ujrzymy upragniony sześciopak w lustrze i skupić się na samym sobie. I bynajmniej nie będzie to bardzo egoistyczne. Będąc spokojni i uśmiechnięci będzie z nas więcej pożytku.





fot. weheartit.com

Pisząc o jodze nie mogę zapomnieć o Rachel Brathen, która niewątpliwie jest chodzącą inspiracją. 
Jesli jej nie znacie, warto poznać tę miłą i śliczną nauczycielkę jogi. Wspominam o niej, ponieważ na swoim facebookowym oraz instagramowym profilu umieściła plan 'jogowego wyzwania' trwającego 3 tygodnie. I mam zamiar w nim wziąć udział. Nie chodzi o to, by ćwiczyć jogę codziennie. Nie trzeba także robić całego wyzwania. Ważne, by wsłuchać się w siebie, swój nastrój i potrzeby. Spróbować. Po prostu spróbować.




fot. weheartit.com

plus facebook https://www.facebook.com/pages/Shapeyourass/632276693522874?ref=hl gdzie póki co wstawiam zdjęcia

wtorek, 12 sierpnia 2014

Przeznaczenie czy wybór?

Nie wiem jak bardzo wierzę w przeznaczenie. Chcę wierzyć,że wszystko, co w życiu mi się przydarza jest po coś.
Mam wrażenie, że część mojego życia poświęcone zostało umacnianiu mnie i sprawianiu, że jestem silniejszą osobą. Czasami decyzję podejmowałam sama, a czasami życie samo przynosiło mi to pod nos, wbrew mej woli. I tak jest teraz. O ile sama zadecydowałam, że przebiegnę półmaraton, potem maraton, czułam ból, który de facto sama sobie zafundowałam, o tyle znalazłam się w sytuacjach, których moja bujna wyobraźnia autorką nie jest, ale życie przygotowało dla mnie ogromny dół, z którego muszę się jakoś wydostać. Wiem, że mam siłę. Wiem, że dużo zniosę. Że mogę więcej. Wiem, że rozwiązania nie przychodzą z dnia na dzień. Że nic nie wydarzy się przez noc. Wiem też, że trudna droga przede mną. Zaryzykowałam.
Kiedy byłam bardzo młoda rezygnowałam ze wszystkiego, w czym nie byłam najlepsza bądź co najmniej bardzo dobra. Teraz wiem, że za rezygnacją kryje się strach, brak pewności siebie, a czasem konformizm, którego się brzydzę. 
Nie jestem cierpiętnicą, to nie tak. Życie przygotowało mi najlepszą i zarazem najtrudniejszą niespodziankę. Nie chcę jej stracić. Wiem, że czasem trzeba upaść, by wstać mocniejszym. Trzeba się zgubić, by się odnaleźć. I wiem, że choć nie będzie łatwo ostatecznie będę w tym miejscu, które mam teraz w swojej wyobraźni.


fot. pierwszej Pani http://instagram.com/diazdilya , jeśli ktoś potrzebuje motywacji po więcej zdjęć

Fot. tumblr

Dziś przygotowałam sobie trening bardzo intensywny choć krótki.
Rozgrzewka- dłuższa niż 5 minut i naprawdę porządna.
Następnie:

20 jump squats
30 jumping jax
15 push ups
20 plank knee to elbow
15 triceps dips
20 lunges
10 burpees

powtórzę to prawdopodobnie trzy lub cztery razy.

Chyba nie będzie łatwo, ale warto. ;) 

Zdjęcia zamiast gadania.

Miał być wpis o lekarstwie jakim jest jedzenie.
Miał być wpis o życiu, które jest trudne i ciężkie, niekiedy bolesne, ale ewidentnie do czegoś zmierza.
Zamiast tego będą zdjęcia. Wpisy pojawią się wkrótce.












wszystkie zdjęcia pochodzą ze strony www.pinterest.com

piątek, 8 sierpnia 2014

Którym trenerem jesteś?

Dawno temu mnie olśniło.

Na przestrzeni 6 lat byłam członkinią kilku siłowni i klubów fitness. Moda na zdrowy tryb życia rozprzestrzenia się, więc i trenerów przybywa. Wśród nich można zauważyć dwie grupy (i w tym miejscu chcę napisać, że po pierwsze nie mam zamiaru nikogo obrażać, po drugie to są moje i tylko moje wnioski, po trzecie pragnę, by każdy otworzył teraz swój baniak).

Jest grupa pierwsza: trenerzy personalni, spinningu, od zumby, aerobików, którzy zrobili kurs, może dwa lub nawet i trzy, ale na tym ich edukacja się kończy. Mają swój program, pomysł, nie w głowie im artykuły, które opowiadają się stanowczo przeciw przysiadom czy maszynom na siłowni, ponieważ na tym bazują swój trening bądź prowadzące, które w swoim repertuarze mają te same powtarzalne ruchy, zero kreatywności, wieje nudą.

Kolejna grupa, moim zdaniem zdecydowanie mniejsza to często nazywani trenerzy „z powołania”. Mają dużo energii i pomysłów, szkolą siebie i innych, wyciągają wnioski, czytają, edukują siebie i innych, próbują nowości, nie ufają książkom sprzed 15 lat, które niegdyś uznawane był za biblie, ponieważ wiedzą, że część argumentów zostaje bądź zostało obalonych dawno temu.

Nie zrozumcie mnie źle, nie chcę nikogo obrażać. Celowo starałam się opisać te dwie grupy jak najbardziej skrajnie.

Teraz do meritum- którym trenerem jesteś? Nie chodzi o sport jedynie, ale o życie w ogóle.


Rozwijasz się? Uczysz? Czytasz? Zadajesz pytania? Próbujesz? Kreujesz? Masz otwarty umysł?  

czwartek, 7 sierpnia 2014

Wdech- wydech...

Wdech- wydech, wszystko będzie dobrze.



fot. znaleziona na :  http://weheartit.com/

Wpis nie będzie należeć do tych z serii „dlaczego nie warto stosować głodówek”. Bezpośrednio nie będzie nawet dotyczył treningu czy jedzenia.
Wpis osobisty, napisany z konieczności wyrzucenia kłębiących się myśli i obaw w ramach terapii i walki z trudną rzeczywistością.

Życie potrafi być wspaniałe i jednocześnie okrutne. Na nasz łeb potrafią spaść sytuacje, które nas dołują, przygniatają do ziemi, czasem paraliżują. Jest ciężko, ale musisz iść dalej.
Wiem, że życie kreujemy sobie sami, lecz nie można kontrolować wszystkiego. Można wymyślić sobie przyszłe życie i do niego dążyć, ale ścieżki nie wymyślimy. Pewnych rzeczy nie przewidzimy.
Ważne, by nie tracić z oczu najważniejszego celu. Swoich marzeń. Pragnień. Celów.

Czasem trzeba się czołgać. Czasem trzeba płakać i się czołgać. Ważne, by zagryźć zęby i czołgać się dalej. Nie poddawać się. Mimo strachu przeć do przodu. Być cierpliwym i dać sobie czas.

W sporcie jest podobnie. Nieraz upada się, by móc później wstać silniejszym. Czasem trzeba przejść przez wielkie bagno, by dojść do upragnionego, powiedzmy „edenu” (choć nie jestem pewna czy to słowo jest odpowiednie).

Życie w dyskomforcie uczy. Rozwija. Pchnie dalej. Dlatego czasem warto zaryzykować, nie iść na łatwiznę.


Wdech- wydech. Bądź cierpliwa. Wszystko będzie dobrze.  


https://www.youtube.com/watch?v=m38DRwcOxXw