Nie wiem jak bardzo wierzę w
przeznaczenie. Chcę wierzyć,że wszystko, co w życiu mi się
przydarza jest po coś.
Mam wrażenie, że część mojego
życia poświęcone zostało umacnianiu mnie i sprawianiu, że jestem
silniejszą osobą. Czasami decyzję podejmowałam sama, a czasami
życie samo przynosiło mi to pod nos, wbrew mej woli. I tak jest
teraz. O ile sama zadecydowałam, że przebiegnę półmaraton, potem
maraton, czułam ból, który de facto sama sobie zafundowałam, o tyle znalazłam się w sytuacjach, których moja bujna wyobraźnia autorką nie jest, ale
życie przygotowało dla mnie ogromny dół, z którego muszę się
jakoś wydostać. Wiem, że mam siłę. Wiem, że dużo zniosę. Że
mogę więcej. Wiem, że rozwiązania nie przychodzą z dnia na
dzień. Że nic nie wydarzy się przez noc. Wiem też, że trudna
droga przede mną. Zaryzykowałam.
Kiedy byłam bardzo młoda rezygnowałam
ze wszystkiego, w czym nie byłam najlepsza bądź co najmniej bardzo
dobra. Teraz wiem, że za rezygnacją kryje się strach, brak pewności siebie, a czasem konformizm, którego się brzydzę.
Nie jestem cierpiętnicą, to nie tak.
Życie przygotowało mi najlepszą i zarazem najtrudniejszą
niespodziankę. Nie chcę jej stracić. Wiem, że czasem trzeba
upaść, by wstać mocniejszym. Trzeba się zgubić, by się
odnaleźć. I wiem, że choć nie będzie łatwo ostatecznie będę w
tym miejscu, które mam teraz w swojej wyobraźni.
fot. pierwszej Pani http://instagram.com/diazdilya , jeśli ktoś potrzebuje motywacji po więcej zdjęć
Fot. tumblr
Dziś przygotowałam sobie trening
bardzo intensywny choć krótki.
Rozgrzewka- dłuższa niż 5 minut i
naprawdę porządna.
Następnie:
20 jump squats
30 jumping jax
15 push ups
20 plank knee to elbow
15 triceps dips
20 lunges
10 burpees
powtórzę to prawdopodobnie trzy lub
cztery razy.
Chyba nie będzie łatwo, ale warto. ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz