Dawno temu mnie olśniło.
Na przestrzeni 6 lat byłam członkinią
kilku siłowni i klubów fitness. Moda na zdrowy tryb życia rozprzestrzenia się, więc i trenerów przybywa. Wśród nich można zauważyć dwie grupy
(i w tym miejscu chcę napisać, że po pierwsze nie mam zamiaru
nikogo obrażać, po drugie to są moje i tylko moje wnioski, po
trzecie pragnę, by każdy otworzył teraz swój baniak).
Jest grupa pierwsza: trenerzy
personalni, spinningu, od zumby, aerobików, którzy zrobili kurs,
może dwa lub nawet i trzy, ale na tym ich edukacja się kończy.
Mają swój program, pomysł, nie w głowie im artykuły, które
opowiadają się stanowczo przeciw przysiadom czy maszynom na
siłowni, ponieważ na tym bazują swój trening bądź prowadzące,
które w swoim repertuarze mają te same powtarzalne ruchy, zero
kreatywności, wieje nudą.
Kolejna grupa, moim zdaniem
zdecydowanie mniejsza to często nazywani trenerzy „z powołania”.
Mają dużo energii i pomysłów, szkolą siebie i innych, wyciągają
wnioski, czytają, edukują siebie i innych, próbują nowości, nie
ufają książkom sprzed 15 lat, które niegdyś uznawane był za
biblie, ponieważ wiedzą, że część argumentów zostaje bądź
zostało obalonych dawno temu.
Nie zrozumcie mnie źle, nie chcę
nikogo obrażać. Celowo starałam się opisać te dwie grupy jak
najbardziej skrajnie.
Teraz do meritum- którym trenerem
jesteś? Nie chodzi o sport jedynie, ale o życie w ogóle.
Rozwijasz się? Uczysz? Czytasz?
Zadajesz pytania? Próbujesz? Kreujesz? Masz otwarty umysł?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz